Strony

piątek, 26 września 2014

tydzień temu nad rzeką Brdą




Może nie pamiętacie... w zeszłym roku mniej więcej o tej porze pojechałam na weekend w Bory Tucholskie. W tym roku nastąpiła powtórka z rozrywki.... i znów było booosko!
Rok temu byłam nieco onieśmielona, bo z całego stada Biżuteryjek, które tam wtedy przybyły, znałam tylko jedną Kasię  zajęłam się zatem głównie podglądaniem towarzystwa przez szkiełko aparatu i ośmielaniem się. 
W tym roku... kapkę zapomniałam się i zdjęć, choć impreza była o dzień dłuższa, przywiozłam duuuużo mniej. Za to intensywność zajęć była olbrzymia :D

Po pierwsze w każdej wolnej chwili - gdy tylko znajdowała się do tego wystarczająca ilość osób grałam w siatkówkę :D 
Cudowne reguły gry -ich całkowity brak. 


tu najprawdopodobniej stosuję jakiś unik.... albo pokładam się ze śmiechu ;))
(fot. M.Grynda)

Któregoś poranka, zanim wszyscy wstali wybrałam się z Mamą Gryndą na polowanie na mgły. Było cudnie! Zimno, jesiennie, mglisto i bajkowo. Gdzieś w oddali jeleń porykiwał na rykowisku, nad kanałem Brdy polował zimorodek (widziałam ptaszynę drugi raz w życiu!)


zostałam przy tym polowaniu namierzona i ustrzelona
(fot. M.Grynda)


i ja też upolowałam :D

no i mgły upolowałam 















Później część ekipy wybrała się na spływ kajakowy rzeką Brdą (pozostała część pomaszerowała na spacer do lasu)
Załapałam się na kajak z Panem Ratownikiem, w związku z czym, mimo przykazania które padło z jego strony "nikt mnie nie wyprzedza" - wciąż go wyprzedzałam :D


chyba widać że mam radochę - lubię pływać, lubię wodę i wcale się nie obijałam przy wiosłowaniu choć mogłam ;>
(fot. M.Grynda)

Rzeka była cudna, widziałam zimorodka znów! Latał nam przed nosem i wyprzedzał wszystkich. 

Były też zajęcia z jogi, na szczęście dla początkujących ;D

(fot. M.Grynda)

(fot. M.Grynda)

Jak tylko była wolna chwila malowałam na kim popadnie "mehendi" (no nikogo nie zmuszałam :D )
Dla wyjaśnienia nie były to ani tradycyjne wzory ani powód malowania henną tradycyjny (maluje się pannę młodą przed ślubem) stąd nazwa w cudzysłowie. Po prostu malowałam henną na skórze. Ależ zabawa! (dziękuję że to uwieczniono na fotkach, czasem byłam tak zafiksowana że zapominałam fotek robić)

(fot. M.Grynda)

(fot. M.Szczykała)

(fot. M.Szczykała)

(fot. M.Szczykała)

(fot. M.Szczykała)

(fot. M.Szczykała)

(fot. M.Szczykała)

(fot. M.Szczykała)




Uczestniczyłam też w warsztatach, czasem tylko słuchałam, czasem tylko podglądałam ale też próbowałam sama wywijać druciki - mam! dzięki naukom Kornelii mam mój pierwszy wisiorek, niedokończony... niedoskonały, ale w końcu tego spróbowałam i chcę jeszcze :D
Poza tym były warsztaty z emaliowania z Justyną, Ula pokazała nam jak ona pracuje z metalem, z Edytą dziewczyny męczyły "swary" albo to "swary" męczyły dziewczyny ;>, Sylwia nauczała jak postępować z Art Clay, Werka uczyła kulko-koralikowania, Tata Grynda pokazał nam jakie cuda można wyciąć laserem ...
nawet ja ze strasznym stresem poprowadziłam pierwsze w życiu warsztaty z "gumkowycianania"
Przyznam się taka byłam spłoszona że nie zauważyłam że ktoś mi zdjęcia robił i właściwie to mało pamiętam co robiłam ;>




nie, raczej nikomu nie wygrażam, chyba prezentuję jakiś ołówek... albo dłutko ;))



 wszystkie fotki z moich warsztatów zrobiła M.Grynda :))

Poza tym wszystkim:
jadłam, piłam - beza! smalec!, ciastka, ciasteczka, wypieki różnej maści, nalewki, wina domowej i innej roboty..... rozpusta!
Widziałam zielonego motylka, piórolotka pięciopióra, raniuszków całe stadko.
Pogoda była przepiękna, iście letnia.
Słonko mnie przypiekło, komary pogryzły, bolał mnie każdy mięsień, wciąż mam uśmiech od ucha do ucha, mam na własność w końcu kilka niewielkich labradorytów (też uległam ich urokowi), mam dwa słoiczki pyszności tucholskich.
BYŁO ŚWIETNIE.












i na koniec cała ekipa, której dziękuję za wyśmienitą zabawę.
:*




sobota, 13 września 2014

Stemple


Co jakiś czas dla odprężenia coś sobie wycinam. Ostatnio sporo się odprężałam ;))
Powyżej odbitka z kilku starszych stempli. Poniżej same nowości. 
:)