niedziela, 25 października 2015

Bursztynowy smok


Dawno, naprawdę dawno nie pracowałam tak długo, nad czymś co wydawało mi się, może nie bardzo łatwe, ale znane. A ile razy prułam, zaczynałam od nowa, rozsypywałam koraliki...
 Na szczęście nastąpił przełom, obudziłam się rano, wszystko zaczęło do siebie pasować, układać się tak jak sobie tego życzyłam, wieczorem zrobiłam zdjęcia z użyciem człowieka,dziś rano wybrałam się na plażę.... bo gdzie, jak nie na morskim piasku można lepiej pokazać kolczyki i naszyjnik z łuską bursztynowego smoka ;))

Nie przepadam za kompletami więc ten zestaw nie pasuje do siebie na sto procent. Tak miało być - to taki komplet - nie komplet.




Gdzieś na dnie Bałtyku musi żyć jakiś bursztynowy smok... prawda?



wtorek, 20 października 2015

Czasem się zdarzy...


Czasem się zdarzy, ale nie często, że ulegnę namowom i zrobię coś na zamówienie. Przyznaję wolę nie ulegać bo wtedy praca ciężko idzie, leń dopada, ręce nagle dwie lewe, a wszystkie sprawy kumulują się nadzwyczajnie. Poza tym zdarza się że samo przygotowanie elementów składowych trwa tyle czasu że mało kto to znosi ;))
Ale to było zamówienie specjalne, prezent dla specjalnej Panny.




Spinka do włosów zrobiona ze skóry, jedwabiu, ceramiki oraz drewna bukowego. 
Jedwab osobiście farbowałam, listki własnoręcznie lepiłam, drewno sama docinałam, szlifowałam, barwiłam i nasączałam różanym olejkiem.
Lekko nie było i tym razem ale się udało.




Ciekawa jestem czy nosiłybyście drogie panie taką spinkę? Przy jakiejś okazji czy tak po prostu na codzień?


piątek, 2 października 2015

Zlot w Woziwodzie


To był mój trzeci zjazd w Woziwodzie. O poprzednich pisałam TU i TU.

Wiecie, to niesamowite - znów było wspaniale! 
Cały czas była piękna pogoda (deszcz, przelotny spadł... gdy niemal wszyscy rozjechali się do domów), co chwilę odbywały się jakieś warsztaty (praktyczne, teoretyczne, wykłady) , pobiegałyśmy powoli po lesie, wszędzie rosły grzyby, kanie to nawet tuż obok Zielonej Szkoły! Grałam w szaloną siatkówkę biżuteryjek, pograłam w speed-badmintona, wstałam o nieludzkiej porze (gdy idzie się spać tak późno) obejrzałam mglisty, jesienny wschód słońca, posłuchałam ryczącego jelenia - do kompletu zabrakło tylko zimorodka.
A to wszystko w świetnej atmosferze i przy pysznym jedzeniu i napojach.
Dokonałam kilku wymian towarowych i stałam się posiadaczką kilku pięknych przedmiotów. Dodatkowo kilka firm pięknie nas obdarowało...

A po wszystkim miałam uśmiech od ucha do ucha, miałam wypoczęty umysł i równocześnie dawno nie byłam tak zmęczona.

W tym roku Kasia S.  opowiadała o budowaniu marki, Margita R. uczyła jak uszyć pierścionek z sutaszu, a Z Justyną K. można było pokolorować miedziane piórka sypką emalią.
Następny dzień zaczęłyśmy od jogi, a potem poznawałyśmy tajniki warsztatu Marty N., dzięki Sylwii S. zapoznałyśmy się z emalią płynną utwardzaną UV-ałem, Werka K. pokazywała jak uszyć beadingową bransoletkę. 
Kolejny dzień to wykład z Ekologiki z Agnieszką S-K. , z Ulą J. wytrawianie metalu (przepadłam, muszę spróbować w domu), Iza Ż. uczyła beadingu, Gosia S. opowiadała jak sobie radzić z Facebookiem a Anna M. z chętnymi wykonała bombowe kule kąpielowe. (mam nadzieję że o nikim nie zapomniałam ani nic nie pomieszałam)

Gdzieś w międzyczasie był grill, tradycyjna Pavlowa, nalewki przeróżne, gadanie, robienie zdjęć nawet ciemną nocą, oglądanie prac koleżanek, wymiany towarowe, małe zakupy, wypady do lasu, gapienie się w niebo rozgwieżdżone - w mieście takiego nie zobaczysz! Gosia zaplatała włosy w najbardziej fikuśne warkocze, Ewa robiła szalone makijaże, nawet mi udało się kilka hennowych rysunków zrobić.

***
Największe podziękowania należą się Kasi i jej Rodzicom.
Są niesamowici!

***

A teraz już porcja zdjęć moich:


















oraz porcja zdjęć nie moich na których się pojawiam ;))

fot. Ooliku.

fot. Ooliku.

fot.M.Grynda

fot.M.Grynda

fot.E.Michniewicz

fot.E.Michniewicz


***

Niby już trochę czasu minęło, niby emocje już trochę opadły a i tak to tekst z największym zagęszczeniem wykrzykników jaki napisałam. Chyba. ;))