czwartek, 30 stycznia 2014

Turkusowy odpoczynek


Po ostatnim szaleństwie z teatrzykiem musiałam "odpocząć" albo dokładniej rzecz biorąc nie męczyć tak własnego stelaża. 
Zrobiłam kolczyki. 
Elementy ceramiczne już jakiś czas czekały na oprawienie, teraz dołożyłam im kapkę koralików, srebrne bigle i gotowe.



Takie kompozycje turkusowo, zielonkawo niebieskie zawsze kojarzą mi się z tym zdjęciem.
Dwanaście lat temu, źródełko w świątyni na drugim końcu świata :)


wtorek, 21 stycznia 2014

O tym jak "zbudowałam" teatr cieni.


Mogłam w sumie przy kręceniu filmu o zajączku ( cała historia i film w TYM wpisie na blogu) po prostu powiesić kawałek szmatki, papieru pójść na łatwiznę ale odezwał się we mnie duch bojowy-techniczny i postanowiłam wyprodukować składany teatrzyk. 
Może jeszcze kiedyś jakąś historię tą metodą zilustruję?
A może ktoś z Was ma ochotę wykonać własny?
Moja konstrukcja ma kilka zalet. Po pierwsze nie zajmuje wiele miejsca. Złożony mieści się do większej teczki. Po drugie można go również wykorzystać jako scenę np. dla pacynek. Wykonany z trwalszego materiału (np ze sklejki) będzie fajną zabawką dla dzieci. Dla moich potrzeb wystarczył gruby, sztywny karton (4mm). Można dowolnie kombinować z tłami i zrobić sceny naprawdę wielowymiarowe :D

Pierwszym etapem były "luźne" szkice co widać na pierwszym zdjęciu.

Potem jako podstawowy wymiar do którego będę się odnosić wybrałam klasyczną kartkę papieru (format A4). W tym rozmiarze kartka/kalka/cokolwiek miało się ładnie mieścić w otworze z przodu (zatem jest on odrobinę mniejszy niż A4)

Przygotowałam sobie materiały - karton, nóż do papieru (sporo ostrza poszło ;) ) ołówek, długą linijkę (przyda się też coś ułatwiającego zachowanie kątów prostych), klej do papieru i jako że nie ufam klejom - urządzenie do zszywania (taker??), podkładkę by stołu nie pociąć. 


Wyciąć zamierzałam takie elementy jak na poniższym zdjęciu


jedna z bocznych ścianek i fragment przodu.



Dwa paski kartonu sklejone klejem będą stanowiły ramkę w którą można będzie wsunąć dowolne tło.



Ramka przyklejona do części przedniej



widok od zewnątrz, widać zszywki wspierające klejenie, widać przestrzeń w którą można wsunąć papier.



klejenie (obciążniki zwane w mojej rodzinie "świniami" - ciekawe czy to ma jakąś inną nazwę?)


poniżej ramka do drugiego tła (trzeba pamiętać o perspektywie - musi mieć trochę większy otwór niż przód)


wycinanie "prowadnic" - przydał mi się dodatkowo nożyk i młoteczek. Błękitny młoteczek... ech... jedno z moich ulubionych narzędzi ;)) taki niewielki, poręczny, pochodzi z zestawu zabawek mojego taty. Tak zabawek z jego dzieciństwa :D Skrzynka od tego zestawu też wciąż mi służy :)
(oczywiście można wyciąć otworki za pomocą noża do papieru ale tak było mi łatwiej)



P jak przód.


a Tak wygląda teatrzyk złożony. bez umieszczonych na swoich miejscach kalek czy innych papierków ;))
Widok z przodu.


widok z boku


widok z góry


i teatrzyk rozłożony.


Można go składać bez ścianek bocznych jeśli potrzebny będzie dostęp od boku. 
Lub bez prowadnic jeśli nie będzie potrzebne dodatkowe tło. wciąż zachowuje stabilność. 

Ja potrzebowałam dostęp od dołu i z prawego boku oraz dodatkowe tło. 
Konstrukcję postawiłam na dwóch stołkach, zlikwidowałam jedną boczną ściankę. 

Użyłam do oświetlenia zwykłej lampki, którą na co dzień mam zamontowaną nad stołem w pracowni.

Papier z przodu to taki zwykły pakowy papier - dał taki efekt jakiego potrzebowałam. Pewnie można by użyć zwykłą kartkę papieru, kalkę, może jakąś tkaninę....


Chyba odezwały się we mnie geny tatusia ;)) jeszcze trochę i zacznę meble budować...
Tata zbudował nam łóżko piętrowe, szafę, różnej maści skrzynie i wiele innych konstrukcji.


*

Sam teatrzyk to nie wszystko. Potrzeba aktorów ;))
poniżej jedyny szkic małego wilka i pomysł na przegubowego zajączka


wycinanki... 
duży wilk miał mieć ruchomą szczękę i kłapać zębiskami ale.... był na to ciut za mały. 


tak wyglądają stawy ;)


i zajęcze przeguby.


Aktorzy zostali wycięci z kolorowego kartonu (resztek właściwie),
patyczki to zwykłe patyki do szaszłyków, tylko delikatnie podcięte na czubkach by miały płaską część przylegającą do kartonu, przyklejone za pomocą taśmy dwustronnej i papierowej. 

Poniżej kilka zdjęć z planu filmowego - poza wykadrowaniem i wcześniej ustawieniem aparatu na ciut ciemniejsze zdjęcia, niczego nie musiałam poprawiać. 






Jeśli ktoś będzie miał ochotę na budowę teatrzyku wg mojego planu - podzielę się wymiarami :)




poniedziałek, 20 stycznia 2014

Strażnik po raz drugi.


Zajączek powraca. Tym razem wydanie realne.
Ten maluch spowodował niezłe zamieszanie w mojej głowie ;))
Jeśli nie wiecie o co mi chodzi zapraszam do wpisu poprzedniego o TU


lubię jego łapeczki ;))



Zajączek ceramiczny, szkliwiony. Niewielki - długość od nosa do ogona - 3,3 cm, wzrost - 1,7 cm. posiada dziurkę - może być koralikiem. 
Oczywiście inspirowany japońskim netsuke. 
:)


sobota, 18 stycznia 2014

Jesienni Bogowie. Strażnik



Czasem zbieg okoliczności powoduje że muszę, MUSZĘ coś zrobić. 
Czasem wydaje się to być całkiem bez sensu i do niczego nie potrzebne.... ale musiałam. Musiałam sprawdzić czy mi się uda.

Zaczęło się w październiku. Ulepiłam zajączka, suszącego się sfotografowałam. Przypadek sprawił że akurat tak na niego lampka na biurku świeciła że wyglądał jakby stał na granicy cienia i światła.
Wrzuciłam takie robocze zdjęcie na fejsika.... zdjęcie zostało udostępnione.... skomentowane.... 
Komentarze się rozrastały, skojarzenia szalały. W miedzy czasie zajączka wypaliłam, poszkliwiłam, ponownie wypaliłam i cały czas porządnie nie pokazywałam, bo zalęgł się we mnie pomysł. Pomysł pętał się, po głowie, przelewał na kartki w zeszycie, rozrastał...
Na początku był pomysł na tekst. Ale przecież ja słabo piszę. 
Jakieś obrazki by się przydały "bajkowe".....

Wyszła z tego wszystkiego mikstura dziwaczna. 
Zajączek inspirowany japońskim netsuke.
Tekst taki słowiański choć w ramach inspiracji wróciłam sobie do dawno nie odwiedzanej książki "Mity Greków i Rzymian" Wandy Markowskiej. 
Film taki bardziej w kierunku Indonezji czy Indii (ach te wayangi! )

Umówmy się że wszystkie trzy "twory" są ze sobą tylko luźno powiązane.  Takie rozszalałe po świecie skojarzenia ;))


Jesienni Bogowie.

Kiedy ziemię w którymś miejscu opuszczała Pani Lata, złotowłosa i błękitnooka, roześmiana kobieta jej miejsce zajmowali Pani Jesienna i Pan Listopadowy.
Miedzianowłosa delikatna Pani Jesienna często bywała zamyślona, odrobinę chłodna. Nie była radosna jak jej poprzedniczka. Potrafiła być nawet czasem okrutna.
W jej oczach bursztynowych często pojawiał się smutek.
Patrzyła na swego brata Pana Listopadowego, na jego wielki żal, na jego złość, na to jak mści się na krainach mu podległych, przenikliwym chłodem, wiatrem i deszczem a czasem nawet mrozem. Z woli Rady Najwyższych Bogów miał on już nigdy nie spotkać swej ukochanej Panny Wiosennej.

Strażnik.

A gdy nastało ich panowanie, mieli bogowie jesieni problem ze zwierzętami. Rozbrykane, przepełnione letnim ciepłem, obfitością pożywienia zapomniały o granicach, o rozsądku, o regułach obowiązujących na ziemi.
Wiedzieli że czeka zwierzęta ciężki czas, że trzeba będzie im rozwagi i spokoju wyznaczyli zatem granicę. Granicę między światłem a cieniem. Nieprzekraczalną.
Każde zwierzę miało wybrać po której stronie od tej poty będzie wiodło swoje bytowanie, po której stronie będzie miało przyjaciół, po której stronie będzie się zaczynało jego życie i kończyło.
Tylko trzy dni miały zwierzaki na ostateczną decyzję.
Nietoperze od razu wybrały światło księżyca, wróble uwielbiające kąpiele w rozgrzanym słońcem piasku wybrały stronę słoneczną, …

I tylko zając zdecydować się nie mógł. Część jego przyjaciół opowiedziała się po stronie dnia, część po stronie nocy a że kochał i jednych i drugich ciężko mu było podjąć decyzję.
Pan Listopadowy wiedział o rozterce szaraka postanowił zmusić go do ostatecznego wyboru. wysłał w pościg za zającem dwa wilki. Jeden poszukiwał niezdecydowanego zwierzaka po stronie słonecznej – był to czarny wilk o imieniu Ścigaj, po stronie ciemności na zajączka polował biały wilk o imieniu Trzymaj
Rozdarty, nieszczęśliwy, przerażony zajączek usiadł dokładnie pomiędzy dniem i nocą, między światłem a ciemnością, w miejscu które nie było ani jednym ani drugim, gdzie przez ulotną chwilę istnieje między światami idealna równowaga mocy, równowaga dobra i zła, nie jest bezwietrznie ale też nie wieje wiatr….
Żaden z wilków nie był w stanie go tam znaleźć.

Wzruszona wielką miłością zajączka do przyjaciół Pani Jesienna w końcu postanowiła że zostanie on dokładnie w tym miejscu w którym jest.
Zając został Strażnikiem granicy. Mógł ją przekraczać ale musiał jej pilnować.

Wielki był gniew Pana Listopadowego i mogło się to źle skończyć ale wiedział zając co zrobić by ten gniew złagodzić.

Od tamtej pory gdy czasem zdarzają się piękne dni w listopadzie a czasem wyjątkowo brzydkie wiosną, to znak że po którejś stronie spotkali się na chwile, ulotną, wspaniałą Pani Wiosenna i Pan Listopadowy.




                                     link do youtube

Muszę podziękować. 
Panu R.Sz. - za udostępnienie fotki i  pociągnięcie historii.
Pani A.St. i Panu B.Z. za rozwijanie historii.
Dziękuję Wam bardzo za to że przez trzy miesiące pętał mi się po głowie piekielny zajączek, że przez dwa ostatnie dni w amoku budowałam teatrzyk, wycinałam wilki i drzewa, filmowałam, nie spałam do drugiej w nocy i zapominałam że można by zjeść obiad.
:D

Dzięki też dla Pani Olgi B. która trzeźwo spojrzała i uświadomiła kilka rzeczy.



Zajączek w normalnym wymiarze pojawi się niedługo.

A i wspaniałą ;)) konstrukcją z kartonu też się pewnie pochwalę. A co.

Wniosek - potrzebuję co najmniej dwie dodatkowe pary rąk.


wtorek, 14 stycznia 2014

Wredny Zajączek.


A kto by się po nim spodziewał, że tak jest złośliwy. Wygląda tak niewinnie i nieśmiało w tym swoim sweterku i błękitnej koszuli.

A jednak....
Kończyłam go na targach w Poznaniu, na początku grudnia.... ostatnie wbicie igły i w tym momencie trach! Jedyna taka, najcieńsza igła traci czubek a przy okazji pęka jeden z koralików w oprawie.
Niestety koralik ważny, w trudnym miejscu... trzeba całą pracę zacząć od nowa. Koralik jeszcze bym przeżyła, zabrała się do roboty ale ta igła - czysta rozpacz ;)

Zaledwie kilka dni temu postanowiłam dokończyć wrednego. Igły zaostrzyć nie umiem ale przynajmniej na tyle zaokrągliłam złamany czubek, że nie porwie nici. Do haftu już się nie nadaje, do zszywania małych koralików na szczęście tak.
:)





czwartek, 9 stycznia 2014

Dużo serca.

FOREST OF DESIRE, modelka: Karolina Krempieć, fot. Anita Suchocka


Cel bardzo ważny. 
Pomoc. 

Dużo, dużo zaangażowania, dużo serca - to wszystko znajdziecie teraz na aukcjach Biżuteryjek dla WOŚP.

W tym roku to jakieś 500 serc, młodych, kapkę starszych, damskich, męskich, zamieszkujących całą Polskę a nawet i poza jej granicami. Pięćset to tylko suma serc zaangażowanych w pracę nad naszyjnikami, bransoletkami, torebkami czy gorsetem. Jakby jeszcze dołożyć fotografów, modelki, makijażystki, asystentki czy statywy do blendy ;)) to ... trudno to sobie wyobrazić. 
I wszyscy po prostu chcieli.

A teraz wystarczy tylko chcieć....
- kupić - jeśli mamy taką możliwość,
- szerzyć wieści - udostępniać, opowiadać znajomym - na to stać chyba każdego.

A co można kupić? 
a można ponad 40 bransoletek w tym dwie męskie.
8 niesamowitych naszyjników.
3 torebki (jedna wraz z naszyjnikiem)
gorset.



Gorset SUPERNOVA, modelka: Maria Niklińska, fot. Marta Piskorek



Torebka SUPERNOVA, modelka: Marcelina Zawadzka, fot. Marta Piskorek



Kolia STARDUST, modelka: Katarzyna Dąbrowska, fot. Ania Pińkowska



MIEDZIANE KORONKI, modelka: Iwona Szczepaniak, fot. Przemysław Wysmułek




Kolia i nie tylko RHO OPHIUCHI, modelka: Beata Dobosz, fot. Marta Piskorek



Wędrujący ATLAS CHMUR, modelka: Rozalia Mancewicz, fot. Marta Piskorek




Wędrujący SATIN WHITE, modelka: Żaklina Stanek, fot. Agnieszka Rzymek

poniżej zdjęcie Mariselli (sprawczyni tego ogólnego zamieszania) które bardzo lubię - te iskry w kamieniu - ach!





wędrujący TIAMAT, modelka: Beata Pawlikowska, fot. Marta Piskorek



FOREST OF DESIRE wraz z torebką. naszyjnik też na pierwszym zdjęciu.
fot. Marisella

Na koniec dwa projekty w które zaangażowana byłam bardzo osobiście.

Po pierwsze LECIMY W KULKI. zestaw "mobilny" i zmienny. poszczególne części naszyjnika można dowolnie spinać. tak jak się lubi, w zależności od potrzeby czy humoru. do tego kolczyki i bransoletka. 


modelka: Marcelina Zawadzka, fot. Marta Piskorek





Po drugie torebka SPRAWY SERCOWE.
Torebka uszyta w pracowni Zuzi Górskiej ozdobiona zrobionymi z brązu serduszkami.

Modelka: Kasia Szklarczyk, fot. Przemysław Wysmułek.


fot. Marisella

aaach, moje serduszko z wiśniowymi kwiatkami (pierwszy rząd po środku) i z gałązkami (drugi rząd, po prawej lekko przycięte) fot. Marisella

a tu jeszcze załapało się serduszko z chryzantemą :D (to z "ramką") fot. Marisella

a w prawym górnym rogu jeszcze jedno - takie w kratkę. fot. Marisella

Serduszka w większości ulepione zostały podczas spotkania w Woziowodzie. Wspominałam o tym już wcześniej o TU

Tym razem podkradłam (za pozwoleniem :D ) zdjęcia Kasi ze Skarbów Natury, na których widać że i ja lepiłam :D

fot. Kasia Grynda

fot. Kasia Grynda

fot. Kasia Grynda


Polecam bardzo zaglądanie na Biżuteryjkowy FB i na Blog - tam zdjęć pięknych dużo więcej, tam historie powstania i zdjęcia w trakcie prac.
Tam też wszelkie informacje kto w czym maczał paluszki, kto zaangażowany był w pracę nad kolejnymi przedmiotami, kto fotografował, kto pięknie pozował, kto malował, skąd się wzięły kamienie, pomysły......