wtorek, 22 maja 2012

perłowy naszyjnik


Na dziś bardzo prosty naszyjnik z uroczych, perłowych toho-koralików.
Zamówiony z okazji pewnego święta. 
Ciekawe czy będzie się podobał.






środa, 16 maja 2012

lubię :)



Co jakiś czas na jednym z moich ulubionych blogów jego autorka Ania zamieszcza posty o tym co lubi....
pozazdrościłam jej już dawno a teraz niecnie papuguję.
Bo czasem chciałabym się podzielić tym co mnie ucieszyło, co mi się spodobało a nie tylko własne produkcje pokazywać ;)

na początek zatem:

* Lubię Truskawkowego Bloga Ani :)
za zdjęcia, za teksty, za lokalizację, za pyszne przepisy, za prodiż i inne drobiazgi.

* Lubię prace Olgi Kowalskiej z Batikarium, którą najpierw znalazłam na Deviantart a wczoraj również na FB.
Lubię bo po przodkach i z własnych doświadczeń mam słabość ogromną do batiku i indonezyjskich motywów.

* Lubię zdjęcia Marianne Priest  a najbardziej te "stare".


* Lubię przeprowadzać małe eksperymenty w kuchni....


a wyjątkowo lubię gdy te eksperymenty ktoś ze mną przetestuje :D...


...a już rozpustą jest gdy przy okazji dla mnie też jest niespodzianka :) (dostałam bajkę o gęsi. mojej choć już nie mojej gęsi. niedługo do tego wrócę i bajkę zacytuję)


* Lubię maj bo ogródek się zieleni niesamowicie.


* Lubię jak kwitnie bez.

* i jutro też lubię. A co mi tam.


O tym czego nie lubię nie napiszę.
:)

wtorek, 15 maja 2012

Anti(y)k Batik. Czyli inspiracja i reanimacja nr.2.


Zacznę od reanimacji. Kolejnej ale jeszcze niedokończonej. 
Na początku była sukienka uszyta dla mojej babci którą to któregoś pięknego dnia odziedziczyłam. 
(to nie pierwsza kiedyś już w jednej pokazywałam fascynator :)
Na szczęście mam figurę do babci podobną i mogę bez większych przeróbek cieszyć się autentycznymi sukienkami z lat 60 w dodatku z pięknych indonezyjskich batików.


Niestety ta sukienka nie była i ciągle jeszcze nie jest doskonała. 
Po pierwsze oryginalnie jasny kolorek miał lekko cytrynowy odcień i znów wyglądałam jak siedem nieszczęść. Na dokładkę kilka plamek, przebarwień.... ostatecznie ma swoje lata. 

(na zdjęciu poniżej ręcznie wykończone brzegi po lewej stronie :D)


Kiecka wylądowała tym razem w błękicie Koloronu. Chyba wyszło dobrze. Ja w niej wyglądam zdrowiej, ufarbowało się równo.
Teraz będzie jeszcze trzeba lekko skrócić rękawy (sprawdziłam podwijając - 2 cm różnicy i jest o niebo lepiej) i zastosować pewne dodatkowe czary by poprawić dekolt - coś tam było zmieniane, poprawiane i nie wygląda to najlepiej.  


Pierwotnym kolorem i wzorem sukienki zainspirowałam się robiąc kolejną koralikową bransoletkę.




 fotka w słońcu :)


i krótki filmik by pokazać że to nie są zwykłe paski. to są paski z zygzaczkiem :D



tyle roboty.... tyle przede mną.... ogródek w sezonie zawsze woła, glina woła, kiecki też, pomysły są a ja od dwóch dni taka bardziej pozioma jestem....


ratunku.....

środa, 2 maja 2012

akcja reanimacja.


Po uszyciu pierwszej sukienki mam ciągle ochotę na więcej. Ale zanim zabiorę się za następne poważne szycie postanowiłam zreanimować kilka lekko martwych sukienek. 
Biedulki wisiały w szafie, kusiły ale .... każdej dotyczyło jakieś poważne ale.
Ta krój miała taki jaki lubię ale... kolor ze mną nie grał. Wyglądałam w niej zawsze jakbym była ciężko chora, sino popielata i nieszczęśliwa. Tak bywa jak się jest bladą, piegatą, rudą blondynką.
Nawet nie mówcie, że trzeba było się opalić ;>
W moim przypadku to po pierwsze niezdrowe, po drugie nieestetyczne.
Słońca nie unikam jak ognia ale nie daję się nadmiernie przypiekać.

Wracając do kiecki, po teście wykonanym na odciętym fragmencie paska, cała wylądowała w słabym roztworze turkusowego barwnika. 
Słabym bo chciałam żeby w dalszym ciągu były widoczne i jasne i ciemne kwiatki.
Po ufarbowaniu, podszyciu uciętego paska, zaszyłam jeszcze dolną część aż do bioder - nie znoszę kiedy kiecka tego typu rozłazi się w miejscu zapięcia przy siadaniu, chodzeniu, doszyłam dla picu zapasowe guziki na dole i teraz tylko czekam by zrobiło się cieplej. :)

I jak? Jest lepiej?

Wczoraj wieczorem farbowanie, dziś z rana szycie i ile radochy :)


Sukienka ufarbowała się całkiem równo, to "przebarwienie" na dole to odbicie słońca od podłogi. 

A wszystko zaczęło się od tego że miałam/chciałam posprzątać pracownię....
... najpierw znalazłam kredki pastelowe...


potem bajkowe....


.... a potem już robiłam wszystko by nie sprzątać ;)