Zaczęło się od Z i jej prośby o czym tu już pisałam. Powstały dwa ozdobniki. Potem powstała jeszcze opaska z różami i piórami którą na chwilę przed wyjściem na Sylwestra sobie zrobiłam. Sylwester był domowy, w niewielkim gronie, stroje wygodne a ja w ostatniej chwili miałam potrzebę podkreślenia inności tego dnia. A właściwie nocy.
"Przed chwilą" powstały jeszcze dwa. Ten który widać poniżej nazwany "Marleną" i toczek który pokażę "za chwilę".
Na tym się nie skończy. Jestem tego pewna. Temat mnie absolutnie wciągnął. Zaglądam
do Łyski , Vintage Girl i Marchewkowej. I tylko bardziej chce mi się takie rzeczy robić i zyskać więcej odwagi by nie tylko od wielkiego dzwonu sama nosić.
No i w końcu ważna sprawa - dzięki blogom dziewczyn dowiedziałam się że stroik do włosów to "fascynator".
Cóż za zabawne słowo :D
Pewnego dnia jedna z dwóch moich ulubionych najbardziej koleżanek – Ż wróciła z pracy. Przystosowała się do warunków domowych (wiecie… zmiana ubranka ze sztywnego na wygodne, wskoczenie w kapcie…) pogłaskała kotki, nakarmiła (ma dwie urocze, młode kocice) przyjęła wizytę mamy.
Kiedy mama wychodziła urocze kocice postanowiły pozwiedzać okolice czyli „dały dęba” na klatkę.
Koleżanka Ż zna swoje kocice nieźle więc zamiast je ganiać poczekała. Jedna wróciła ale drugiej nie było zbyt długo więc wybrała się na poszukiwania.
Piętro niżej okazało się że kotka troszkę się pomyliła i zaczęła drapać do mieszkania sąsiadów a ci zaciekawieni dźwiękiem drzwi otworzyli. Koteczka nie czekając władowała się do mieszkania i dopiero wtedy wpadła w panikę. Bo niby wróciła szybciutko z wycieczki bo niby podrapała w drzwi jak zwykle i niby jak zwykle ktoś otworzył tyle że potem już nic się nie zgadzało. Kotka się wystraszyła i sąsiedzi jakby troszkę też.
Na szczęście chwilę później tych wszystkich wystraszonych znalazła Ż. Weszła do mieszkania i zaczęła łapać koteczkę.
Sąsiedzi dziiiiwnie patrzyli. Już nie tylko byli zaskoczeni koteczką.
Czym bili tacy zdziwieni Ż dowiedziała się gdy wróciła do domu i spojrzała przez przypadek w lustro.
Miała na sobie stare dresy, bluzę, kapcie i opaskę na włosach.
Tyle że ta opaska była specjalna. Zrobiłam ją jakiś czas wcześniej właściwie dla siebie ale właścicielka się zmieniła. A zrobiłam ją na sylwestra. A więc są czarne, jedwabne róże, potraktowane błyszczącym pudrem, małe czarne piórka i większe turkusowe….
Musiała się pięknie komponować z dresami :D
(wybaczcie nie mam talentu do układania słów w piękne i urocze historie :) )
Fascynatory są niezwykle fascynujące :>. Na jednokrotnym założeniu nigdy się nie kończy - łatwo uzależniają i pasują do wszystkiego (nawet do dresu ;)).
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twoje dzieło.
Pozdrowienia!
Cudeńko! I te piórka, i koraliki.
OdpowiedzUsuńJ.Z. - po pierwsze bardzo miło mi Cię widzieć u mnie :)
OdpowiedzUsuńpo drugie dziękuję pięknie
a po trzecie - taaaak fascynatory są fascynujące ;> i to brzmienie słowa fascynator. rozbraja mnie.
wciągają jak bagno. już myślę o następnych.
Kasia_g - dziękuję pięknie :)
Tak mi się spodobał Twój fascynator (ależ nazwa:)), że tłucze mi się po głowie.
OdpowiedzUsuńI też myślę, co by sobie zrobić.
Ale jak się do niego zabrać?
he he... to zaraźliwe strasznie!
OdpowiedzUsuńpoczytaj sobie na blogach wspomnianych dziewczyn - linki w tekście. tam jest też kilka postów jak zrobić podobne rzeczy. czasem nawet jak się nie ma potrzebnych materiałów to daje to jakiś impuls, podstawę do wymyślenia czegoś innego.
absolutnie cudny! i ta nazwa :). teraz siedzi też w mojej głowie :). bardzo serdecznie pozdrawiam, ewelina :).
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
OdpowiedzUsuńwidzę że nazwa fascynator jest niemożliwie zaraźliwa.
retro w najlepszym wydaniu, jesteś mistrzynią!
OdpowiedzUsuń:D dziękuję.
OdpowiedzUsuńdo mistrzostwa mi jeszcze daleeeko. ale będę nad sobą pracować :)