Wczoraj skończył się Jarmark Świętojański w Poznaniu w którym wzięłam udział ale tym razem w trochę innej roli. Owszem handlowałam ale nie swoim. Tym razem pomagałam Siedmiu Życzeniom.
Powiedzmy sobie szczerze - chwilami łatwo nie było. 35 stopni w cieniu to wyzwanie. A na Rynku tam gdzie ja byłam cień zjawiał się wieczorem.
uff....
Teraz chwila relaksu. Laba z rodzinką i labkiem.
Potem pewna impreza o którą któryś następny post zahaczy z całą pewnością. Będę robiła fotki i na nich pewnie uwiecznię zrobiony na tę imprezę twór.
A jak tylko po imprezie odżyję.... trzeba będzie już bardzo intensywnie pomyśleć o Jarmarku Dominikańskim.
Póki co pasę się widokiem soczyście zielonego lasu i pól, błękitem chabrów....
nie tylko oczy pasę....
... poziomki już dojrzewają....
i jagoda kamczacka....
mniam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zazdroszczę laby. A ja jeszcze mam tyle dni do urlopu... Buuuu
OdpowiedzUsuń