Taki sprytny sposób.
Zamiast zegarka zakładamy na rękę bransoletkę.
Odruchowo spoglądamy na zegarek.... a tam czas na to na co tylko człowiek ma ochotę ;)
Może na przykład na cukierka pudrowego w dziwnym turkusowym kolorze.
Żarciki takie.
Czas mi ucieka jak szalony a szkliwienie dziś wolno idzie (można nawet na to rzucić okiem na Instagramie).
Wracam do pracy, bo już za tydzień na żywo występuję w Poznaniu, więcej informacji w tej sprawie już niedługo.
A ja zegarka nie noszę, bo szczęśliwi czasu nie mierzą ponoć.. Czy to jest twierdzenie w obie strony? Że skoro nie mierzę tego czas, to szczęśliwa jestem? Hmmm.. Trzeba by jakiś dowód przeprowadzić... Przez indukcję, nie wprost czy zaprzeczenie? Hmmmm.. Idę pomyśleć :)
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia w Poznaniu - może już jakieś wnioski będę miała :D
A to ciekawe, bardzo ciekawe i Twoje wnioski chętnie usłyszę :D
UsuńDo zobaczenia! Już się cieszę że się spotkamy :)))