Wczoraj skończył się Jarmark Świętojański w Poznaniu w którym wzięłam udział ale tym razem w trochę innej roli. Owszem handlowałam ale nie swoim. Tym razem pomagałam Siedmiu Życzeniom.
Powiedzmy sobie szczerze - chwilami łatwo nie było. 35 stopni w cieniu to wyzwanie. A na Rynku tam gdzie ja byłam cień zjawiał się wieczorem.
uff....
Teraz chwila relaksu. Laba z rodzinką i labkiem.
Potem pewna impreza o którą któryś następny post zahaczy z całą pewnością. Będę robiła fotki i na nich pewnie uwiecznię zrobiony na tę imprezę twór.
A jak tylko po imprezie odżyję.... trzeba będzie już bardzo intensywnie pomyśleć o Jarmarku Dominikańskim.
Póki co pasę się widokiem soczyście zielonego lasu i pól, błękitem chabrów....
nie tylko oczy pasę....
... poziomki już dojrzewają....
i jagoda kamczacka....
mniam.
poniedziałek, 14 czerwca 2010
wtorek, 8 czerwca 2010
naszyjnik dla Pani W.
czwartek, 3 czerwca 2010
deszczowy maj...
wiem, wiem, już czerwiec i przynajmniej u mnie słonko świeci i o deszczu nie ma mowy.
ale naszyjnik powstał jeszcze w maju i mam wrażenie że ten deszcz który padał i na mnie wpływał miał swój udział w tym co powstało.
taki prosty naszyjnik.
a za "chwilę" zbieram się i zmykam w kierunku stolicy Pyrlandii.
przez najbliższy tydzień będę na Jarmarku Świętojańskim (5.06 - 13.06)
ale naszyjnik powstał jeszcze w maju i mam wrażenie że ten deszcz który padał i na mnie wpływał miał swój udział w tym co powstało.
taki prosty naszyjnik.
a za "chwilę" zbieram się i zmykam w kierunku stolicy Pyrlandii.
przez najbliższy tydzień będę na Jarmarku Świętojańskim (5.06 - 13.06)
wtorek, 1 czerwca 2010
Małgosia czyli z okazji Dnia Dziecka trochę zdziecinnienia :)
Kim chcieliście być gdy byliście mali?
Ja chciałam być artystką. Albo botanikiem.
Nie mogłam się zdecydować. Pomagałam mamie w ogródku, hodowałam własne domowe roślinki i oczywiście dużo rysowałam i malowałam. był czas i na królewny.
Pewnie będąc kilkulatką o tym marzyłam by królewną być ale całkiem tego nie pamiętam. Za to do dziś jest wspominane że gdy przejeżdżaliśmy nad Wisłą (jadąc do babci) zawsze krzyczałam - O! Kółowa Polskich Rzek!!! (tak, nie pomyliłam się w pisowni. jakoś królowa mi nie wychodziła)
Dziś na chwilę byłam królewną.
Jeszcze wyjaśnię dlaczego Małgosią.
Wpadł mi do głowy pomysł żeby zrobić ozdobnik na głowę w kształcie korony....
a potem miałam ciąg skojarzeń.
(Mam koleżankę o tym imieniu choć tak do niej nikt nie mówi.
mówi się Żaba)
korona - królewna - żaba - Gośka.
Czyż to nie proste? :D
zapowiada się na serię Małgośkową.
hasło dnia:
"cmoknij żabkę w łapkę!"
Guzik z królewną jak wspominałam w poprzednim poście pamięta dawne, ciężkie czasy i moje dzieciństwo. Tasiemka z kwiatkami wydaje mi się że jest trochę młodsza ale niewiele. i ona pewnie się załapie na stwierdzenie: dawno, dawno temu....
:)
wszystkim dzieciakom życzę wszystkiego dobrego!
:D
dawno... dawno temu....
...
właściwie zaczęło się kilka dni temu. pomysł który kiełkował w mojej głowie (taki trochę infantylny, dziecinny) w końcu doczekał się wykonania podstawy z filcu.
podstawa wykonana trzeba dokończyć.
najpierw usztywnić.
i tu pojawił się stały problem. usztywniacz schowałam tak żeby mi przypadkiem nie zaginął czyli bardzo skutecznie.
nie wiedziałam gdzie.
skoro drań znaleźć się nie daje, trzeba zacząć szukać czegoś innego. i ten plan sie nie udał.
zamiast tego zabrałam się za porządki w drobiazgach przydatnych przy szyciu.
znalazłam drania i guziczki!
kiedy byłam mała, a to było dawno, dawno temu, takie cudne guziczki mama zdobyła i przyszyła przy bluzeczce którą nosiłam.
nie dość że teraz mam uśmiech od ucha do ucha to jeden z nich znajdzie się na tym dziecinnym tworze nad którym właśnie się męczę ;)
idealnie wpisuje się w temat i kolor trafiony.
będzie odrobina vintage.
:D
właściwie zaczęło się kilka dni temu. pomysł który kiełkował w mojej głowie (taki trochę infantylny, dziecinny) w końcu doczekał się wykonania podstawy z filcu.
podstawa wykonana trzeba dokończyć.
najpierw usztywnić.
i tu pojawił się stały problem. usztywniacz schowałam tak żeby mi przypadkiem nie zaginął czyli bardzo skutecznie.
nie wiedziałam gdzie.
skoro drań znaleźć się nie daje, trzeba zacząć szukać czegoś innego. i ten plan sie nie udał.
zamiast tego zabrałam się za porządki w drobiazgach przydatnych przy szyciu.
znalazłam drania i guziczki!
kiedy byłam mała, a to było dawno, dawno temu, takie cudne guziczki mama zdobyła i przyszyła przy bluzeczce którą nosiłam.
nie dość że teraz mam uśmiech od ucha do ucha to jeden z nich znajdzie się na tym dziecinnym tworze nad którym właśnie się męczę ;)
idealnie wpisuje się w temat i kolor trafiony.
będzie odrobina vintage.
:D
Subskrybuj:
Posty (Atom)