Wczoraj zapowiadałam kolejne spotkanie z Melissą i jest.
Tym razem widać więcej szczegółów.
:)
Cały naszyjnik składa się z różnej wielkości sześciokątów zrobionych tylko z koralików. Żadnego dodatkowego usztywnienia. Sześciokąty są przestrzenne - od spodu płaskie, od wierzchu lekko wypukłe.
Zapięcie wygląda jak na poniższym zdjęciu.
Pod maleńkim sześciokątem - gwiazdką kryje się zatrzask.
A tak wyglądały kolejne etapy powstawania naszyjnika.
Każdy kolejny sześciokąt przypinałam do manekina by wiedzieć jak wszystko będzie wyglądało i czego jeszcze potrzebuję.
Coraz więcej elementów, coraz więcej pętających się nitek ;)
Części składowe zapięcia.
Maleństwo maskujące / ozdabiające zapięcie.
Całość zszyta ....
(te nitki doprowadzały mnie do małego szału ;>)
... i tu ciekawostka. Naszyjnik kiedy leży na płasko, na stole wygląda jakby był krzywy, kiedy bierze się go do ręki, kiedy znajduje się w przestrzeni czy na człowieku, nagle odzyskuje porządny kształt.
.....
Przedwczoraj na łące powstały nie tylko zdjęcia.
Wciąż bawi mnie robienie filmików.
Tym razem film nie koniecznie pokazuje naszyjnik, choć są momenty kiedy widać jak fajnie światło zapala w nim iskierki. Tym razem to taka wariacja na temat tego co mi chodziło po głowie kiedy go robiłam.
(taki trochę film o niczym ale to wciąż wprawki, jak nie będę trenować to się nie nauczę :D)
a na koniec zbiór inspiracji na Pintereście, takich około-naszyjnikowych który powstał w trakcie prac.
Niezmiennie, z ciekawością czekam na Wasze opinie.
:)