Czasem zbieg okoliczności powoduje że muszę, MUSZĘ coś zrobić.
Czasem wydaje się to być całkiem bez sensu i do niczego nie potrzebne.... ale musiałam. Musiałam sprawdzić czy mi się uda.
Zaczęło się w październiku. Ulepiłam zajączka, suszącego się sfotografowałam. Przypadek sprawił że akurat tak na niego lampka na biurku świeciła że wyglądał jakby stał na granicy cienia i światła.
Wrzuciłam takie robocze zdjęcie na fejsika.... zdjęcie zostało udostępnione.... skomentowane....
Komentarze się rozrastały, skojarzenia szalały. W miedzy czasie zajączka wypaliłam, poszkliwiłam, ponownie wypaliłam i cały czas porządnie nie pokazywałam, bo zalęgł się we mnie pomysł. Pomysł pętał się, po głowie, przelewał na kartki w zeszycie, rozrastał...
Na początku był pomysł na tekst. Ale przecież ja słabo piszę.
Jakieś obrazki by się przydały "bajkowe".....
Wyszła z tego wszystkiego mikstura dziwaczna.
Zajączek inspirowany japońskim netsuke.
Tekst taki słowiański choć w ramach inspiracji wróciłam sobie do dawno nie odwiedzanej książki "Mity Greków i Rzymian" Wandy Markowskiej.
Film taki bardziej w kierunku Indonezji czy Indii (ach te wayangi! )
Umówmy się że wszystkie trzy "twory" są ze sobą tylko luźno powiązane. Takie rozszalałe po świecie skojarzenia ;))
Jesienni Bogowie.
Kiedy ziemię w którymś miejscu opuszczała Pani Lata,
złotowłosa i błękitnooka, roześmiana kobieta jej miejsce zajmowali Pani
Jesienna i Pan Listopadowy.
Miedzianowłosa delikatna Pani Jesienna często bywała
zamyślona, odrobinę chłodna. Nie była radosna jak jej poprzedniczka. Potrafiła
być nawet czasem okrutna.
W jej oczach bursztynowych często pojawiał się smutek.
Patrzyła na swego brata Pana Listopadowego, na jego wielki
żal, na jego złość, na to jak mści się na krainach mu podległych, przenikliwym
chłodem, wiatrem i deszczem a czasem nawet mrozem. Z woli Rady Najwyższych
Bogów miał on już nigdy nie spotkać swej ukochanej Panny Wiosennej.
Strażnik.
A gdy nastało ich panowanie, mieli bogowie jesieni problem
ze zwierzętami. Rozbrykane, przepełnione letnim ciepłem, obfitością pożywienia
zapomniały o granicach, o rozsądku, o regułach obowiązujących na ziemi.
Wiedzieli że czeka zwierzęta ciężki czas, że trzeba będzie
im rozwagi i spokoju wyznaczyli zatem granicę. Granicę między światłem a cieniem.
Nieprzekraczalną.
Każde zwierzę miało wybrać po której stronie od tej poty
będzie wiodło swoje bytowanie, po której stronie będzie miało przyjaciół, po
której stronie będzie się zaczynało jego życie i kończyło.
Tylko trzy dni miały zwierzaki na ostateczną decyzję.
Nietoperze od razu wybrały światło księżyca, wróble
uwielbiające kąpiele w rozgrzanym słońcem piasku wybrały stronę słoneczną, …
I tylko zając zdecydować się nie mógł. Część jego przyjaciół
opowiedziała się po stronie dnia, część po stronie nocy a że kochał i jednych i
drugich ciężko mu było podjąć decyzję.
Pan Listopadowy wiedział o rozterce szaraka postanowił
zmusić go do ostatecznego wyboru. wysłał w pościg za zającem dwa wilki. Jeden
poszukiwał niezdecydowanego zwierzaka po stronie słonecznej – był to czarny
wilk o imieniu Ścigaj, po stronie ciemności na zajączka polował biały wilk o
imieniu Trzymaj
Rozdarty, nieszczęśliwy, przerażony zajączek usiadł
dokładnie pomiędzy dniem i nocą, między światłem a ciemnością, w miejscu które
nie było ani jednym ani drugim, gdzie przez ulotną chwilę istnieje między
światami idealna równowaga mocy, równowaga dobra i zła, nie jest bezwietrznie
ale też nie wieje wiatr….
Żaden z wilków nie był w stanie go tam znaleźć.
Wzruszona wielką miłością zajączka do przyjaciół Pani
Jesienna w końcu postanowiła że zostanie on dokładnie w tym miejscu w którym
jest.
Zając został Strażnikiem granicy. Mógł ją przekraczać ale
musiał jej pilnować.
Wielki był gniew Pana Listopadowego i mogło się to źle
skończyć ale wiedział zając co zrobić by ten gniew złagodzić.
Od tamtej pory gdy czasem zdarzają się piękne dni w
listopadzie a czasem wyjątkowo brzydkie wiosną, to znak że po którejś stronie
spotkali się na chwile, ulotną, wspaniałą Pani Wiosenna i Pan Listopadowy.
Muszę podziękować.
Panu R.Sz. - za udostępnienie fotki i pociągnięcie historii.
Pani A.St. i Panu B.Z. za rozwijanie historii.
Dziękuję Wam bardzo za to że przez trzy miesiące pętał mi się po głowie piekielny zajączek, że przez dwa ostatnie dni w amoku budowałam teatrzyk, wycinałam wilki i drzewa, filmowałam, nie spałam do drugiej w nocy i zapominałam że można by zjeść obiad.
:D
Dzięki też dla Pani Olgi B. która trzeźwo spojrzała i uświadomiła kilka rzeczy.
Zajączek w normalnym wymiarze pojawi się niedługo.
A i wspaniałą ;)) konstrukcją z kartonu też się pewnie pochwalę. A co.
Wniosek - potrzebuję co najmniej dwie dodatkowe pary rąk.