Dziś (w przerwie szaleńczych przygotowań - panika, panika!!!) będzie odrobinę nostalgicznie....
i niestety znów się wyda, że strasznie wolno pracuję....
Właściwie wolno kombinuję. Bo najpierw jest pomysł a potem go wałkuję w głowie (zamiast rysować - jakoś przestrzenniej widzę niż rysuję) a jak już zaczynam być przekonana że dobrze pomyślałam to dopiero wtedy biorę się do roboty.
... zaczęłam na wiosnę, gdy znalazłam kołnierzyki które wykonała moja mama i te które zostały od różnych ubrań. To te na ostatniej fotce. Ten po lewej był częścią sukienki mojej siostry a ten po prawej wyhaftowała mama i nawet pamiętam jak szłam kiedyś przez łąki wystrojona nieziemsko w zielony komplet, ten kołnierzyk i wielki słomkowy kapelusz.....
i tak sobie pomyślałam, że taki kołnierzyk może być w sumie taką formą biżuterii, ozdobnego naszyjnika....
co prawda ten który Wam dziś chcę pokazać jest jeszcze bardziej kołnierzykiem ale następne są w planie....
kołnierzyk jest lniany, na jedwabnej podszewce, haftowany, ozdabiany....
z moim własnym ceramicznym guzikiem
wiązany z tyłu na szyi.
i co? i co o tym myślicie? Strasznie ciekawa jestem :)