piątek, 29 czerwca 2012

...


eksperymentuję. 
z gliną.
z fotografiami.
ze słowem.

efekty z gliną za czas jakiś.
z fotografiami powyżej (glina z bardzo bliska ;))
ze słowami - gdy gliniane będą gotowe.

:)

poniedziałek, 18 czerwca 2012

...


w czerwcu jak zwykle mam wrażenie, że nie nadążam, że mało czasu... ale dopiero w lipcu wpadnę w panikę.... 
to oznacza że zbliża się Jarmark Dominikański.
tym razem będziemy (cały "Syndykat Artystyczny" = Pan Srebrny z Poznania, Pan od butów z okolic Krakowa, gdzieś pomiędzy nimi ja i Kasia filcowankowa, która nie wiem czy jest zaliczana do Syndykatu ;) oraz możliwe niespodzianki) w innym miejscu ale o tym dokładniej napiszę później.

cisza na blogu i na FB oraz opóźnienia w odpisywaniu na emalie, komentarze itp wynikają z tego że chwilowo ( i mam nadzieję wrócić do tego we wrześniu) pracuję podwójnie. po drugie jak dorosły człowiek, odpowiedzialny itp. dostałam pracę i duuuużo gadam z ludźmi - ciekawa odmiana :D
po pierwsze w końcu pomysły zbierane już długo zaczęły pojawiać się w glinie. 
na zdjęciu powyżej - z przed dwóch dni - łyk kawy, pęczek inspirującej lektury obrazkowej i wróbel wyrywający się z gliny.

na zdjęciach dzisiejszych:

stos książek gotowych do ostatecznego pobudzania umysłu




zakładki lądują w odpowiednich miejscach....


a potem jest chaos i bałagan, wszędzie latają kartki, kawałki kalki, foremki, ołówek ciągle gdzieś mi znika


dziś z tego wyniknął karp całkiem elegancki oraz kilka drobiazgów.

mam nowy pomysł na kafle. 
ciekawe czy dobry. 
to się okaże "w praniu".

a miedzy tymi dwoma dniami było 12 + 6 godzin "normalnej" pracy :)

ps. pamiętam o ptaszkach. lepię kolejne, część już dawno sucha czeka na wypał...

:)

czwartek, 7 czerwca 2012

Piwonia.


No i jest kolorowo.
Choć wg założeń miało być: słonecznie, wakacyjnie, kolorowo, wesoło.... zostało tylko kolorowo. 
Jakoś reszta nie wyszła. Czy to z powodu szarości za oknem czy z innego w sumie nie ważne.
Do uwiecznienia na zdjęciach miałam pęczek nowych bransoletek (bardzo mi się podoba jak wyglądają gdy jest ich na ręku dużo), fascynator ciut przypadkowy i ciągle Wielka Ważka czekała na jakąś sprzyjającą sytuację. 
Ważki nie widać?? ;>
Ważka jest. Na końcu posta wrzucę to samo zdjęcie bez zabaw "postarzająco-umajających", będzie ją widać. :)

Do rzeczy zatem.
Na początek pęczek bransoletek:







(na zdjęciu głównym wystąpiło ich oczywiście więcej - pojawiały się już we wcześniejszych wpisach)

Fascynator, który miał inaczej wyglądać ale przyznaję bez bicia co nieco "zepsułam" przygotowując filc więc tę sytuację wykorzystałam i poszłam w inną stronę. Do tamtego tematu wrócę zapewne niebawem :)


No i na koniec powtórka z rozrywki czyli widać ważkę :D


Sukienka ciągle jeszcze nie do końca przerobiona, odziedziczona po Babci. 
Piwonia prosto z ogródka, pachnie obłędnie :)

Z pierwszym zdjęciem mam pewne skojarzenie....
ciekawe czy Wy też macie podobne?
Do mojego się na razie nie przyznam. 
Ogromnie jestem ciekawa waszych opinii i skojarzeń jeśli oczywiście jakiś macie :D



wtorek, 5 czerwca 2012

będzie....


....będzie kolorowo. 
wszystko już gotowe, pomysł jak to ma wyglądać też tylko czasu na realizację mi potrzeba. jeśli dziś nie zdołam to pewnie w czwartek.
będzie kolorowo, niezbyt odkrywczo - mam jakiś dołek, cały czas coś robię ale nic co by mnie wyjątkowo nakręcało. 



piątek, 1 czerwca 2012

nie mam w co się ubrać! ;) czyli kolejna reanimacja.


Czasem nie przejmuję się ubraniem.... ale czasem nie mam nic w szafie! ;)
nie mam żadnych butów! ;)
nie mam torebki! ;)
a włosy są wredne!! (no te to zazwyczaj ;D)

Dziś jeszcze nie wiem w co się ubrać na koncert. 
Poważny.
Miałam chętkę na tę świeżo zreanimowaną kieckę ale dziś na Zimnej Wilgotnej Północy jest zaledwie 11 stopni i pada deszcz.
To że pada akurat mnie cieszy bo sucho było niemiłosiernie i bałam się o moje ogródkowe roślinki ale jak tak zimno będzie to mi mizuna czy inna portulaka zmarznie!! ;>

Wrócę do tematu kiecki.
Kupiłam ją jakiś czas temu i byłam nadzwyczaj zadowolona przez chwilę. Bo lubię czarne sukienki, bo idealny rozmiar dla mnie, bo czerń czarna a nie spłowiała (zdjęcia rozjaśnione by było widać o co chodzi), bo ładna koronka, bo krój fajny.....
niestety szybko się okazało że koronka na rękawach, niepodszyta płótnem jak reszta sukienki, po prostu nie wytrzymała "napięcia.
Stare rękawy wyprułam zatem, wg nich skroiłam nowe (z innej starej sukienki) dodałam im trochę objętości robiąc małe zakładki. 
Na koniec uszyłam z tego samego materiału cienki pasek.








No i jest dobrze. Odzyskałam sukienkę.... ale ciągle nie wiem w co mam się ubrać!
Ratunku!
:D

A kolejny wpis zapowiada mi się soczyście, kolorowo... taki jest plan, tak w głowie mi się układa.... ale to za "chwilę".