wtorek, 21 lutego 2017

Waleria Kocimiętkowa


Waleria Kocimiętkowa

Waleria Kocimiętkowa to naprawdę urocza dziewczyna. Chudzina niestety. Jej największym marzeniem jest puchatość. Zwróćcie uwagę, że nawet sweter musiała podwiązać tasiemką ozdobioną pomponami, bo spadał z chudych ramionek i Waleria marzła. Marzy ona o futrze gęstym, ogonie puszystym, kilku dłuższych kłaczkach a tu nic. A dziadek Rysiek to miał pędzelki na uszach!!
Popija zatem, panna Waleria, gorącą herbatę z nasion mniszka pospolitego licząc na to że zyska na puchatości i czyta, czyta, czyta i zbiera różne puchate skarby. Gdy się dokładnie przyjrzycie, zobaczycie że stoi na półkach suszony bukiet koniczyny polnej. Pod szklanym kloszem widać przepiękny kryształ mullitu, który dostała w prezencie. Wie, że w dotyku puchaty nie jest ale gra taką rolę doskonale. Dużo poważniejszy zawód przyniosła jej szczeć. Wydawało jej się, że ta roślina troszkę oszukuje, że straszy by nikt jej nie przytulał.... ale wizyta na łące rozwiała wątpliwości a ostatecznie dołożyła swoje rozprawa "O ostrej szczeci", którą też znajdziecie na półce. Znalazło się też miejsce dla tomu poezji modrzewiowej, katalogu traw, którego okładkę ozdobiono wizerunkiem dmuszka jajowatego, czy zbiór podań i legend o kwiecie puchatości (tuż nad głową Walerii).
***

Ach! Czy ktoś może zna lepsze sposoby na spełnienie marzenia Walerii??
Herbata z mniszkowych nasion jest naprawdę paskudna w smaku.


Wyjaśnienia i linki bo minerały i roślinki znalazłam w naturze i w książkach, a jeden element przybył do mnie w rozmowie telefonicznej.
Zadzwoniła moja siostra i tajemniczym tonem, bez żadnego powitania powiedziała "Waleria Kocimiętkowa"
Jakże mogłabym tego nie wykorzystać? ;)
*
To chyba oczywisty dziadek z pędzelkami - Dziadek Rysiek 
*
*
*
Mullit - i tu niestety niewiele mogę znaleźć poza obrazkami ale znalazłam informację skąd się bierze i skąd ta nazwa a wszystko w artykule na Wikipedii o Kaolinicie
*
Szczeć - jest ich kilka ale niech będzie ta którą kiedyś w gumie wycinałam - Szczeć sukiennicza
*
Modrzew - najbliższy nam to europejski, aż kusi by go miziać ;) - Modrzew europejski
*
Dmuszek jajowaty (pojawił się gdy nie mogłam sobie przypomnieć nazwy rośliny... a okazała się nią być wyżej wspomniana koniczyna) 
*
A na końcu Kwiat puchatości - i to jest zagadka - ciekawe czy z czymś się wam skojarzy. Na okładce książki narysowałam kwiat pewnej rośliny. To była pierwsza roślina o której pomyślałam jako o puchatej / puszystej. Najbardziej znany wizerunek tej rośliny to moment kiedy pojawiają się nasiona. Niesamowite jest to że należy do tej samej rodziny co lipa, malwa, hibiskus, kakaowiec i durian.
Na dokładkę choć u nas nie rośnie otacza nas z każdej strony ;)



i jeszcze trochę detali






środa, 15 lutego 2017

Drzewo


Dziś taki obrazek niewielki. 10x15 cm.
Na dokładkę bez historyjki.




Ale nowe historyjki już się lęgną w głowie, zbieram je i układam, za chwilę przerzucę na papier :)

wtorek, 7 lutego 2017

Fiore


Jakiś czas temu, to tu, to tam wrzucałam kilka fotek z rodzaju "w trakcie pracy" a potem nie pokazałam skutków tej pracy. Teraz wiem że prezent już został wręczony, więc nie musi być tak tajemniczo.
Dałam namówić się na portret psi. Ustaliłyśmy z Martą - zamawiającą - że będzie po mojemu, że będzie kawa i gazety. Dostałam bardzo fajne zdjęcia i po pewnym czasie zabrałam się do pracy. Jak zwykle najpierw musiałam pochodzić naokoło tematu. Obaw miałam sporo. Rysowanie bajkowych zwierzaków jest bardzo pracochłonne ale miłe i mam przy tym sporo swobody, a tu trzeba było tak narysować by zwierzak był rozpoznawalny. Żeby w tym psie gdzieś była prawdziwa Fiore.
Marcie spodobał się efekt, dowiedziałam się że obdarowanemu również, a Fiore została rozpoznana.
:)






A jak tak naprawdę wygląda Fiore?
O tak:








sobota, 4 lutego 2017

Nie taka wielka ryba a na dokładkę zagadka.


Na wstępie ustalmy, żeby nie było niedomówień - wiem, że wieloryb to nie ryba.
Ale pojawił się on tutaj w związku z pewną bajką, pojawił się w wyniku błędu, sugestii, sama do końca nie wiem czego. 
Ale już teraz wiem, że nie zgłębiłam tematu, na pocieszenie wiem też, że nie tylko ja ;)
Marne to pocieszenie.

Zacznę od początku.
Narysowałam serię ilustracji do pewnej bajki - i tu zagadka - czy patrząc na obrazki odgadniecie do jakiej bajki?
Zanim narysowałam przypomniałam sobie bajkę, przeczytałam jeden z przekładów i zabrałam się do pracy.
Ponieważ ilustracje wysłałam do pewnego wydawnictwa nie chciałam ich pokazywać. Leżały sobie w teczce. Po jakimś czasie, wiedziałam już że byli lepsi ode mnie ;) chciałam obrazki pokazać, ale zaczęłam mieć wątpliwości. Oczywiście dotyczyły one wieloryba. 
Bo w tekście była "wielka ryba".
Skonsultowałam się w końcu z kolegą który włada językiem, w którym bajka została napisana no i okazało się, że on też myślał że to wieloryb ale znalazł wydanie książki 100-letnie w którym jednak pojawia się.... stara nazwa rekina.
Wiem, że powstały ilustracje do tej bajki i z rekinem i z wielorybem. Obu wersji niemało. 

Wspólnie wymyśliliśmy, że najdoskonalej pasuje tu rekin wielorybi :D

Zdecydowałam się oddzielić wieloryba od kompletu i w tej chwili, oprawiony w ramkę zbiera pieniążki na aukcji dla pewnego małego człowieka (więcej o akcji tu)

A reszta? No cóż, jeszcze nie wiem. Za to mam nadzieję, że zechcecie się pobawić i spróbujecie odgadnąć jaka to bajka choć główny bohater właściwie na żadnym obrazku się nie pojawia.



***



***



***



***




:)


czwartek, 2 lutego 2017

William Mrruczys


William Mrruczys

Cóż można powiedzieć o Williamie? A można to, że bywa poetą, czasem coś namaluje, choć może nieprzesadnie często bo bardzo nie lubi pochlapać ubrań farbą. A lubi się ubrać pięknie. I lubi doprawić to piękno szalonymi akcentami. Muchą w zawijaski, kolorowymi skarpetkami czy fioletowym melonikiem który zakłada wychodząc z domu. Chętnie zapuściłby także modną brodę drwala, niestety dopisują mu tylko wąsy.
Poza tym, że troszkę jest artystą, to także jest kolekcjonerem. Zbiera wzory i desenie. Tapety ręcznie malowane, batiki, gobeliny, japońskie jedwabie tkane złotą nitką czy ikaty. Nawet półki w bibliotece wyłożone ma tapetami a zamiast obrazów w ramki wkłada fragmenty zabytkowych tkanin.
Na półkach zaś lektury związane z zamiłowaniami. A to zbiór deseni zaprojektowanych przez sławnego Williama Morrisa, katalog wystawy "Tapety orientalne" czy dzieło młodego "krytyka dizajnu kociego" pod tytułem "Kuweta z baldachimem".
Być może zastanawiacie się skąd ta miłość do wzorków.
Otóż William, urodził się w rodzinie jednobarwnej a jak pewnie widzicie jest delikatnie pręgowany. Najprawdopodobniej odziedziczył tę cechę po prapraprababci. Rodzeństwo bardzo mu dokuczało, nazywało "pręgatym" i "wzorkowanym", jedynie mama go pocieszała. Mówiła: - Williamie, kot bez prążków jest jak przejście dla pieszych bez zebry.
William pokochał wzorki, a dziś jest ich prawdziwym znawcą. 


Przy okazji rysowania W.Mrruczysa chciałam się trochę pobawić i nakręcić krótki film o tym jak to wygląda takie rysowanie.
Miało być krótko, szybko a wyszło... no cóż, niezbyt krótko choć aparat włączałam tylko od czasu do czasu na kilka chwil a potem i tak wszystko zostało porządnie przyspieszone. 
No ale szkice i rysowanie zajęły mi prawie tydzień - nie całe dni na szczęście bo miałam trochę innych zadań do wykonania ;))

Jeśli macie chwilkę to zapraszam do pracowni :)



A na deser jak zwykle kilka zbliżeń na detale:







:)