Wczoraj na FB zapowiadałam - będzie jutro wpis na blogu.
Uf. Udało się. Jest.
Zbliża się grudzień, zatem i Festiwal w Poznaniu, czas na klasyczną panikę.
Nie będę sobie powolutku pracowała, nie będę się zastanawiała. Czas na szaleństwo. ;)
Pierwszym efektem paniki było wyprodukowanie
kilkunastu bułek a potem już ruszyłam do właściwej pracy.
Na pierwszy ogień poszły poszkliwione dawno temu kule. Wymagały tylko wykończenia.
Pierwsza, którą teraz Wam chciałam pokazać jest w charakterze podobna do poprzedniczki -
kuli ze złotym ptaszyskiem. Zbliżona kolorystyka, tematyka, tym razem mniejszy rozmiar (4,5 cm średnicy) i więcej zieleni.
Tylko z bardzo bliska widać że listki mają pod szkliwem delikatnie zarysowane żyłki.
Tyle na tę chwilę.
Pędzę robić zdjęcia kolejnym dwóm naszyjnikom. Może pokonam mroki listopadowe i wyjdą trochę lepsze fotki.
W 3mieście wyjątkowo mglisty ten listopad.
:)