piątek, 20 stycznia 2017

Hektor Śmigły-Śmiały



Dziś chciałam przedstawić Wam zająca nietypowego, zająca dwojga nazwisk odziedziczonych po przodkach. 

Hektor Śmigły-Śmiały. 


Nie dla niego ukrywanie się pod krzaczkiem, nie dla niego cisza łąki, lekko nerwowe przyglądanie się hasającemu potomstwu. Ten zając uszu po sobie nie kładzie bo lubi pochwalić się tatuażem. Kolczykiem też oczywiście. Kolczyk... no cóż, nie pamięta dokładnie jak do tego doszło ale przegrał zakład i kolczyk wylądował w jego uchu. Została pamiątka po szalonych młodzieńczych latach.
Tatuaż to już była całkiem świadoma decyzja. Powstał w czasie podróży, jako pamiątka po niezwykłym spotkaniu z Maorysami. Chcieli tradycyjnie umieścić moko na pyszczku ale Hektor bardzo chciał by był widoczny a golić się nie lubi. 

Tak Hektor to podróżnik, na dokładkę wojownik, wielbiciel mrocznych klimatów, to zając który zgłębiał sztukę walki z wężami pod okiem mistrza Mangusty, w pewnej brazylijskiej wiosce badał życie nietoperzy - wampirów, przebył na piechotę Jedwabny Szlak, poszukiwał kamieni szlachetnych w porzuconej, podobno nawiedzonej, kopalni.
Ostatnio był na Antarktydzie. Delikatnie rzecz ujmując - przemarzł. Chwilowo najchętniej przebywa we własnej bibliotece, wśród książek i pamiątek, owinięty w ciepły sweter.


Tym razem porwałam się na większy format, więc rysowanie zająca zajęło mi trochę czasu. Jeśli macie chęć zobaczyć kilka ujęć, filmików zrobionych w trakcie pracy zapraszam na Instagram :)









wtorek, 10 stycznia 2017

Maurycy Nasłuchowski


Maurycy Nasłuchowski
Maurycy jest typowym przedstawicielem zajęczej rodziny inteligenckiej. Zwykle lekko przestraszony, nieco znerwicowany, niezbyt dobrze odżywiony (ech ta liczna zajęcza rodzina!), chętnie odwiedza biblioteki bo i ogrzać się można i znaleźć pomiędzy klasyczną literaturą, maleńkie książki z zajęczą poezją płochliwą.
Mówię Wam - to wspaniałe miniatury! Tyle emocji, tyle życia zaledwie w kilku słowach! Przecież zając czasu na więcej nie ma. Nawet zając poeta. Świat pędzi jak szalony, zając jeszcze szybciej, zwroty akcji tak niespodziewane, trzeba się streszczać.







Po przerwie świąteczno-noworocznej trzeba było rozgrzać ręce, narzędzia i zwoje w głowie.
Chyba rozgrzałam ;))



wtorek, 3 stycznia 2017

O polowaniu na grzyby i karmieniu motyla.


Ostatnio czas spędzałam z rodziną, przyjaciółmi nie zajmując się pracą, choć nie zaprzeczę, że wybierając się do lasu by "zapolować" na grzyby, mchy i porosty po prostu szukałam inspiracji. Ale to takie przyjemne i odprężające!
Później udało się odkryć przy pomocy znajomych oraz atlasów i blogów kilka nazw więc część zdjęć będzie podpisana, część niestety nie. Jeśli gdzieś się pomyliłam albo znacie sportretowanego - niepodpisanego to bardzo proszę piszcie! Chętnie dowiem się więcej :D

Kilka dodatkowych zdjęć znajdziecie też na moim Instagramie. Są tam między innymi.... gacie lasu ;D O, przyznam się Wam, że bardzo się śmiałam gdy je znalazłam.

***
Dzień wilgotny i mroczny w okolicach Poznania.




płomiennica zimowa / zimówka aksamitnotrzonowa 








trzęsak pomarańczowożółty

kisielnica trzoneczkowa

kisielnica trzoneczkowa

kisielnica trzoneczkowa

boczniak ostrygowaty

boczniak ostrygowaty



Kolejna wycieczka do lasu w okolicach Poznania była już słoneczna i lekko zmrożona ;))





trzęsak mózgowaty

trzęsak mózgowaty


próchnilec gałęzisty

próchnilec gałęzisty

grzybówka dzwoneczkowata?
grzybówka hełmiasta?

jw.

jw.

jw.

Na deser poszłam na spacer z pieseczkiem który ma w tym roku futrzany tajfun na plecach. Chłopak obrósł futrem jakby zima stulecia miała być a tu w lesie grzyby rosną ;))



Zaledwie kilka dni później byłam na Kaszubach w pewnym małym domku.
Pogoda była mroczno-mglista ewentualnie mroczno-deszczowa.


Ale czy taka pogoda przeszkadza jeśli spędza się czas z fajnymi ludźmi i na dokładkę można napalić w kominku?

Można się też wybrać na noworoczny spacer i upolować do kolekcji jeszcze kilka grzybów i porostów :)


rozszczepka pospolita

rozszczepka pospolita i jakiś porost czy grzyb ;)

A na deser krótka historyjka. Tym razem bez zdjęć bo byłam tak zaskoczona, że w ogóle o tym nie pomyślałam.
Gdy wróciliśmy po spacerze do małego domku z kominkiem, okazało się, że ciepło obudziło motyla (Rusałka pawik). Musiał schować się gdzieś w środku na zimę a kilka dni kiedy regularnie było palone w piecu w końcu musiało go obudzić. Motyl latał, my zjedliśmy obiad. Koleżanka zajęła się zmywaniem naczyń a motyl usiadł na zlewie. Zazwyczaj są dość płochliwe ale siedział tam dłuższą chwilę więc podstawiłam mu rękę bo pomyślałam że w końcu zachlapie go woda. Wlazł na moją dłoń, a mi przypomniał się (pewnie niezbyt dokładnie) jakiś artykuł, czytany jesienią, o wybudzonych motylach. 
Pamiętałam że mogą być głodne, więc niespecjalnie długo myśląc, na palcu rozpuściłam odrobinę cukru w kilku kroplach wody, a motyl rozwinął trąbkę i zaczął jeść! 
I tak sobie podjadł, zwinął trąbkę, posiedział jeszcze chwilę i znów zaczął latać pod sufitem. 
Kilka godzin później zostawiliśmy go w wychładzającym się powoli domku. Mam nadzieję że najedzony pośpi do wiosny.

:)
Dobrego Nowego Roku!