Spędziłam niedawno niemal tydzień w Warszawie. Tym razem nie jechałam tam by zwiedzać, oglądać wystawy, choć nie odpuściłam sobie i poza sobotą, o której za chwilę, pooglądałam miasto na piechotę, odwiedziłam Muzeum Powstania Warszawskiego, byłam w Łazienkach Królewskich.
To był najważniejszy punkt, to był powód wyjazdu.
Jakiś czas temu zaczęły mi się plątać po głowie różne, dobrze zapowiadające się pomysły i niezbędna do ich realizacji była mi wiedza. Koniecznie musiałam dowiedzieć się jak zrobić książkę. Nie narysować, nie zamarkować na ceramice, nie zrobić na oko, tylko zrobić tak jak trzeba i porządnie.
Kiedy i jak trafiłam na stronę (
jangrochocki.pl), profil na FB i na informację o warsztatach prowadzonych przez Jana Grochockiego niestety nie pamiętam ale przekonał mnie ;)
Rzadko zdarza się żebym na coś czekała tak bardzo. Charakter mam raczej spokojny, a tu kompletne szaleństwo w głowie. Trochę jak dzieciak który krzyczy chcę! chcę! widząc super zabawkę.
Cudem jakimś udało mi się zaklepać miejsce i przez ponad miesiąc tylko udawałam normalną siebie. Wewnętrznie byłam jak nakręcona wiewiórka ;) Co chwilę, podekscytowana opowiadałam komuś że jadę na warsztaty. Troszkę się bałam czy się nie zawiodę, czy nie wyobrażam sobie zbyt wiele. Nie, nie zawiodłam się ani odrobinę. Oczekiwania nie przerosły rzeczywistości. Było świetnie, nauczyłam się dokładnie tego czego chciałam, dowiedziałam się więcej niż się spodziewałam, a wszystko w bardzo fajnej atmosferze.
Grupa była na tyle mała, że każdy kto potrzebował dowiedział się jak poradzić sobie z problemem który napotkał. A ja osobiście nie stresowałam się że ktoś mi patrzy na ręce - ogromnie tego nie lubię, natychmiast ręce mi się trzęsą i nic nie umiem zrobić.
Porcja zdjęć z warsztatów:
Wszystkie notesy które powstały tego dnia:
W efekcie mam mój pierwszy, niedoskonały, własnoręcznie zrobiony notes i dawkę wiedzy w głowie.
Wspomniałam o wizycie w Łazienkach Królewskich więc na deser po tej ilości zdjęć "papierowych" mały oddech ;)