Nie wiem czy to pamiętacie ale w zeszłym roku, jesienią brałam udział w warsztatach introligatorskich i uczyłam się robić porządny, szyty notes w twardej oprawie. Już wtedy po głowie pętały mi się przeróżne pomysły związane z tym tematem. W trakcie zajęć zrobiłam szybkie notatki i sporo zdjęć (tu w tym wpisie można część tych zdjęć zobaczyć -> "Pojechałam na warsztaty i sama zrobiłam notes."). Szybkie notatki częściowo zapisałam porządnie wracając z Warszawy autobusem ale część miałam dokończyć już w domu... i przepadło. Coś mnie rozproszyło, coś wciągnęło, wierzyłam jak zwykle że wszystko zostanie w głowie ;) Chyba nigdy się nie nauczę by trochę mniej w to wierzyć.
Na szczęście miałam zdjęcia. Brakowało mi paru detali, pewnie gdybym zapytała o nie to dostałabym odpowiedź ale tym razem postanowiłam być jak ta Zosia - Samosia.
Przez to Zosiowanie popełniłam całe stadko błędów ale bawiłam się świetnie, trochę się nauczyłam i następnym razem z całą pewnością będzie lepiej.
I tak oto powstała mała książeczka.
Na zbyt sztywnym papierze - bałam się że na cieńszym nadmiar tuszu i wstawki akwarelowe mogą narozrabiać.
Szyta zbyt grubymi lnianymi nićmi - bałam się że cieńsze przetną kartki - takim jestem tchórzem.
Niezbyt równo przycięta. Trochę mi przy tym rozmiarze wszystko uciekało a gilotyną nie dysponuję (ech! marzenie) więc cięłam zwykłym nożem do papieru.
Z wyklejką ratunkową, troszkę udawaną - coś nie tak poszło i musiałam pewne detale zamaskować.
Książeczka zawiera szesnaście małych rysunków, wszystkie, czasem niezbyt dosłownie, krążą wokół księżyca. O inspiracjach napiszę poniżej.
Oprawiłam ją we własnoręcznie barwiony jedwab. Z przodu wyhaftowałam małą gwiazdkę.
Postanowiłam że głównym tematem będzie księżyc. Ograniczyłam sobie paletę kolorów do czerni, brązu i złota oraz bieli kartek.
Udało mi się zamknąć ją w rozmiarze 5 x 6,8 cm.
Udało mi się zamknąć ją w rozmiarze 5 x 6,8 cm.
Część obrazków to po prostu moje ulubione desenie - łuski, sześciokąty czy rąby udające kafelki i wkomponowanym w nie motywem księżyca.
Ale sporo z obrazków to efekt obejrzenia filmu "Podróż na Księżyc" (La voyage dans la Lune) autorstwa Georges'a Mélièsa z 1902 roku. To krótki, zaledwie kilkunastominutowy, niemy film na podstawie powieści Jules'a Verne'a A powieści tego autora uwielbiałam czytać gdy byłam dzieciakiem. I bardzo lubiłam ilustracje książkach, które mam w domu. To też była spora dawka inspiracji.
Jeśli macie ochotę obejrzeć film to spokojnie znajdziecie go na YouTube.
Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo rozśmieszyło mnie gdy okazało się że na księżycu rosną... grzyby! (8:44) One mnie prześladują wszędzie, nawet w pozaziemskim klimacie.
Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo rozśmieszyło mnie gdy okazało się że na księżycu rosną... grzyby! (8:44) One mnie prześladują wszędzie, nawet w pozaziemskim klimacie.
I tak sobie krążyłam wokół tematu, rysowałam książycowe obrazki doprawiając je akwarelą i złotym tuszem.
Wyszukiwałam co raz to jakieś nowe skojarzenia, słuchałam piosenek z księżycem choćby w tytule (znacie jakieś?) i naprawdę przy tym wszystkim fajnie się bawiłam.
Książeczka miała być elementem większej całości ale po pierwsze nie udała mi się idealnie a po drugie gdy już ją skończyłam zabrakło czasu na zrobienie reszty.
Stwierdziłam że nie będę działać na siłę. Tym razem to była lekcja, może następnym razem, gdy już uda mi się poprawić wszystko co trzeba, przejdę do dalszych etapów.
A może zrobię po prostu kolejną rysowaną, małą książkę. Nie obawiajcie się, tego błędu nie popełnię, nie wezmę się za pisanie ;)
Na deser link do filmu - widać na nim jak przewracam kartki :D
Wygląda to jakbym z nią strasznie walczyła ale choć wyszła zbyt sztywna aż tak źle nie jest. Trudno mi było ją utrzymać w punkcie gdzie aparat łapał ostrość a chciałam mieć rozmyte tło ze światełkami. Na dokładkę przy obrazkach podrasowanych złotem chciałam tę złotość pokazać, a tu wróciła zima, śnieg i mrok.
Wygląda to jakbym z nią strasznie walczyła ale choć wyszła zbyt sztywna aż tak źle nie jest. Trudno mi było ją utrzymać w punkcie gdzie aparat łapał ostrość a chciałam mieć rozmyte tło ze światełkami. Na dokładkę przy obrazkach podrasowanych złotem chciałam tę złotość pokazać, a tu wróciła zima, śnieg i mrok.
Film daleki od choćby poprawności więc tylko dla ciekawskich ;)