Pracuję ostatnio nad czymś tajemniczym, na premierę jeszcze trzeba będzie poczekać, pewnie wcześniej pojawią się inne rzeczy ale gdzieś między tymi wszystkimi czynnościami postanowiłam zrobić użytek z pewnej wiedzy. Mianowicie dowiedziałam się jak zrobić papier z grzybów. Akurat jeden z nadających się do tego gatunków rośnie w miejscu które często odwiedzam. Jedyny problem polegał na tym, że zazwyczaj, świeże, żywe osobniki można znaleźć do października a tu już listopad. Ale przecież grzyby nie znają się na kalenarzu! Miałam szczęście i jeszcze kilka nadających się znalazłam.
Namieszałam w garach, gotowałam, miksowałam, skleciłam ramki do czerpania papieru, przygotowałam straszne ilości szmat, szmatek, ręczników, pomyślałam co dla urozmaicenia mogę dorzucić do masy papierowej i zaczęłam zabawę.
Jeszcze muszę dopracować detale, suszenie, przygotowywanie masy, opanować marszczenie się ale efekt i tak jest bardzo fajny.
Poniżej czysty papier grzybowy bez dodatków
Tu z kwiatami czosnku przedziwnego (Allium paradoxum)
Ten zaś czysty z dodatkiem kwiatostanów trzciny i okruszkami ciemnych grzybów (małe sześciokątne arkusze), barwiony sokiem z łupin cebuli oraz barwiony sokiem z dodatkiem łupin. W części wylądowały też fragmenty łodyg rdestowca ale chyba nie jestem przekonana do tego dodatku.
Trzcina + ciemne grzyby
Cebula dała papierowi morelowy kolor ;)
Na arkuszach mniej udanych albo takich które przypadkiem umknęły z powolnego suszenia i stały się bardzo faliste, przetestowałam różne rzeczy - tusz, atrament, złoty tusz, odbiłam kilka stempli (tuszem, ale muszę też sprawdzić farbę drukarską)
A na deser powiem wam jakiego grzyba użyłam bo to Was pewnie też ciekawi.
Użyłam pniarka brzozowego Fomitopsis betulina to niejadalny grzyb pasożytujący na brzozach. Niejadalny ale nie znaczy to że trujący, używa się jego naparów do picia, był używany do tamowania krwawień.
Tu można o nim więcej poczytać - artykuł na WikipediiTo że nie jest trujący pozwoliło mi dość swobodnie "bawić się" po prostu w kuchni.
Niestety fajne zdjęcie młodego pniarka zaginęło mi gdzieś w otchłani komputera lub telefonu więc pokażę Wam go na ostatnich zdjęciach z lasu.
Ja bym to wzięła za hubę, kompletnie się nie znam na grzybach! Ale papierki - rewelacja! Najbardziej mi się podoba ten bez dodatków, bo sam w sobie jest piękny, potem ten z kwiatkami czosnku, potem... no wszystkie są cudne!
OdpowiedzUsuńczytałam że był nazywany hubą brzozową :D
UsuńMi ten czysty też bardzo się podoba ale musiałam trochę poeksperymentować ;)
Kwiaty czosnku za to bardzo mnie zaskoczyły bo naturalnie są białe, po wysuszeniu też a tu nabrały żółtej barwy.
Rewelacja i zaskoczenie dla mnie.Ty grzybowa panienka jesteś i nawet papier fajny Tobie wyszedł. Ten różowy mi się podoba i z kwiatkiem wtopionym też bo już niczego nie trzeba więcej na nim. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuń:D dziękuję
UsuńA mi chyba najbardziej do gustu przypadł czysty i z trzciną. Pewnie dlatego że ani ten morelowy ani żółty nie są moimi ulubionymi kolorami. Testowałam to co miałam pod ręką póki masa grzybowa - papierowa nadawała się do użytku.